sobota, 1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ I: Mówisz mi, żebym wytrzymał.

Wstęp: Po pierwsze, dziękuję Oli i Kate, za to, że zawsze mnie wspierają i za to, że dzięki nim zaczęłam pisać oraz Mani i Margo, za to, że ich opowiadania podnoszą mnie na duchu. Po drugie, dziękuję wam wszystkim, którzy czytacie te słowa i zaglądacie tutaj. Nie sądziłam, że Bezdech Uczuć osiągnie taki sukces. Witryna przekroczyła już tysiąc siedemset wyświetleń, a to tylko dzięki wam. Po trzecie, ten rozdział jest zupełnie niezaplanowany. Nie miało go tu dzisiaj być, to miało być zupełnie co innego. Dlatego trzymam kciuki i mam nadzieję, że was nie zawiodłam. 

Podkład: klik lub klik

Promienie wiosennego słońca igrały w jasnych kosmykach włosów chłopaka, siedzącego na bladozielonej trawie. Zbyt wątłe by ogrzać, lecz wystarczająco płomienne, aby przymrużone oczy otaczały leciutkie zmarszczki po spotkaniu z nimi. Pewnie gdyby znajdował się teraz w innym miejscu i w innym czasie, kąciki jego ust wykrzywione byłyby w półkolistym uśmiechu, jak najwyżej ku niebu zamkniętemu w jego błękitnych tęczówkach. Pewnie jego dźwięczny śmiech rozbrzmiewał by wśród rozłożystych gałęzi magnolii, obrośniętej różowym kwieciem. Pewnie wesołe trele wyśpiewywane przez ptaki, które przycupnęły w koronie owego drzewa nie budziłyby w nim żadnych negatywnych emocji, a wręcz przeciwnie. Pewnie zawołałby przyjaciół i wskazał im pierzaste stworzenia, cicho i bez gwałtownych ruchów, byleby tylko ich nie spłoszyć. Obserwowaliby je przez chwilę, aż w końcu któryś z nich wybuchnąłby głośnym śmiechem, skłaniając ptaki do lotu. Pewnie byłby zły, ale tylko przez chwilę, bo śmiech jego przyjaciół jest zaraźliwy. Ale widocznie los chciał inaczej. Widocznie pisane mu było siedzieć wczesną wiosną pomiędzy dwoma nagrobkami, wyrywając garściami trawę i odrzucając ją z powrotem w to samo miejsce. Coraz częściej zastanawiał się, co by było gdyby trzy lata temu nie podjął decyzji, która raz na zawsze odmieniła jego życie. Na pewno nie cierpiałby teraz tak bardzo. Oh, ile by dał, żeby już przestało boleć. 
Wiedziałam, że Cię tu znajdę.
Znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. Odetchnął z ulgą, zdając sobie sprawę, że znowu brzmi tak samo miękko jak kiedyś. Jak wtedy, kiedy jeszcze było dobrze. Słowa nie uderzyły go z impetem, a jedynie pogłaskały po policzku, pozostawiając po sobie przyjemny, ciepły ślad. Nie odpowiedział. Nabrał gwałtowniej powietrza, wyrywając kolejną garść wątłych źdźbeł. Dziewczyna westchnęła cicho, opadając na ziemię tuż obok niego. Czuł ciepło bijące od jej skóry i słyszał płytkie oddechy, hausty powietrza połykane zbyt szybko. Cisza unosiła się dookoła, brzęcząc w uszach, odbijając się od dwóch marmurowych pomników, których mieszkańcy nie odezwą się już nigdy i od żywego ciała, spoczywającego tuż obok i od ledwo żywej trawy, suchego gruntu i od jaśniejącego błękitem nieba nad ich głowami. Ale ta cisza nie bolała. Była jedną z przyjemniejszych cisz jakie słyszał od dłuższego czasu. 
Po prostu czasami mam wrażenie, że już dłużej nie dam rady. Muszę się bronić. 
Melodia jej głosu załamała się w połowie wypowiedzi, pozwalając na przedarcie się płaczliwego tonu, powodującego, że nie mógł na nią nie spojrzeć. Była piękna, jak zawsze, ale przypominała opuszczony dom. Dom, którego rodzina zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, dom, który opłakuje swoją stratę i nie może się z nią pogodzić, dom, który nigdy nie pozwoli, żeby zamieszkał w nim ktoś inny. Jej skóra, tak blada, że w słońcu zdawała się być przezroczysta, mocno kontrastowała z prawie czarnymi, falowanymi włosami zatkniętymi za uszy. Szaroniebieskie tęczówki przepełnione łzami nie należały do osiemnastoletniej dziewczyny. Jej dusza była o wiele starsza, zmuszona dojrzeć zbyt szybko. Zobaczył w jej oczach swoje odbicie i ze zdumieniem dostrzegł uderzające podobieństwo. Czy już zawsze tak będzie? Czy już zawsze będą wiernymi psami, czekającymi na powrót swojego właściciela? Naiwnie łudzącymi się zwierzętami, porzuconymi w gęstwinie lasu stworzeniami, uparcie trwającymi w przekonaniu, że Pan, który je opuścił wróci? Wyciągnął dłoń i zaciskając ją na kościstym, bladym łokciu brunetki, przyciągnął ją do siebie. Przytuliła policzek do jego torsu, bezgłośnie łkając w jego objęciach. Trzymał ją mocno, żeby tylko nie spadła, żeby nie stoczyła się w najciemniejsze zakamarki swojej duszy. Nie zniósłby tego po raz kolejny. 

Ucieka. Ciągle ucieka. Stara się nie oglądać za siebie, ale trudno tak po prostu zostawić wszystko, co się kochało. Buduje mur wokół swojego miękkiego serca, jednak nawet to na nic się nie przydaje. Wystarczy jedno mocniejsze uderzenie i kamienna ściana rozpada się niczym domek z kart. Bez tej tarczy jest zupełnie bezbronny. Nie ma dokąd uciec. Gdzie można skryć się przed samym sobą? Czy jest miejsce, w którym nie dopadną Cię demony przeszłości skryte głęboko w Twoim sercu? Jak pozbyć się czegoś, co jest częścią Ciebie? Lśniące ostrze noża połyskuje w żółtawym świetle nagiej żarówki zawieszonej na suficie toalety w akademiku. Tej na poddaszu, do której nikt już nie zagląda. Zdaje się, że wszyscy o niej zapomnieli. No tak, gołe, obdrapane ściany i toaleta bez spłuczki – po co trzymać w pamięci coś tak bezużytecznego, skoro dwa piętra niżej znajduje się pełen luksus? Po co zaprzątać sobie głowę pomieszczeniem niezdatnym do użytku? Jeśli coś się psuje, trzeba to wymienić. Naturalna kolej rzeczy. Wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Dlatego nigdy nie korzystał z nowych łazienek. Nie porzuci tego miejsca tylko dlatego, że istnieją lepsze. Takie, w których jest o wiele łatwiej. Dlaczego ludzie tak lubią ułatwiać sobie życie? Jasne palce zaciskają się boleśnie na rękojeści noża. Głuche uderzenia serca dudnią mu w uszach, powieki pieką od łez, zbierających się w kącikach oczu. Przykłada ostrze do odsłoniętego uda, starając się opanować dygotanie dłoni. Zagryza wargę, dociskając narzędzie do skóry. Obserwuje jak ciało ulega, cofa się przed przedmiotem trwalszym od siebie. Skóra rozstępuje się po spotkaniu z błyszczącą stalą, ustępując ciemnoczerwonej cieczy, spragnionej powietrza. Słone krople wpadają prosto pomiędzy rozchylone wargi chłopaka, pozostawiając na policzkach wilgotne smugi. Oddycha głębiej, dygocząc na całym ciele, ale czuje się lepiej. Oczy rejestrują czerwień wylewającą się z długiej szramy na udzie. Im więcej krwi ubywa, tym mniejszy ciężar spoczywa na jego sercu. Już prawie może oddychać, nic nie stoi mu na przeszkodzie. Odkłada nóż na posadzkę wyłożoną białymi kafelkami. Zraniona noga zaczyna pulsować paradoksalnie przyjemnym bólem, przynoszącym ulgę poszarganej licznymi bliznami duszy. Stróżka ciepłej, szkarłatnej cieczy pozostawiła na kafelkach wyraźny ślad. Oparł głowę o ścianę obłożoną tym samym materiałem co podłoga. Przyjemny chłód zaczął stopniowo rozchodzić się po jego rozgrzanym ciele. Czerwień, biel, czerwień, biel. Kąciki spierzchniętych warg uniosły się nieznacznie ku górze. Zabawne. Gdyby teraz go widzieli, na pewno zaczęliby krzyczeć. Widział to dokładnie. Żyły pulsujące na ich skroniach i napinające się mięśnie krtani. Potok słów, wypływający spomiędzy ich warg, obelgi wymieniane między sobą. Kłóciliby się, czyja to wina. A on patrzyłby na nich spokojnie, z delikatnym uśmiechem, zamaczając ostrze noża w otwartej ranie. I powiedziałby... powiedziałby, że przeprasza. Przeprasza, ale już dłużej nie da rady biec. Przeprasza, ale nogi się pod nim uginają. Zawsze biegał najwolniej. Najsłabsze ogniwo. Ciche pukanie do drzwi wyrwało go z lawiny napływających wspomnień. Przeniósł wzrok na pordzewiałą klamkę, która delikatnie drżała. Kto mógł odwiedzić to zapomniane miejsce?
Niall, idziemy na... - drzwi otworzyły się z typowym dla starych pomieszczeń skrzypnięciem. Stanęła w nich niska dziewczyna o burzy czerwonych włosów stopniowo jaśniejących ku końcówkom. Mimowolnie rozchyliła usta, jak zwykle muśnięte ciemnoczerwoną szminką, wlepiając w niego przerażone spojrzenie. - Niall?
Jego imię w jej ustach zabrzmiało dziwnie płaczliwie. Wypowiedziała je tak, jakby to jej przed chwilą wbito nóż w nogę. Uśmiech na twarzy chłopaka zbladł. Tylko jej tu brakowało. Odwrócił głowę w drugą stronę, po drodze obdarzając ją oschłym spojrzeniem. Nie zważając na niechęć bijącą z jego bladoniebieskich tęczówek podbiegła do niego, uklękła przy jego boku i zerwała z siebie czarny top. Słysząc dźwięk rozrywanego materiału, Niall Horan nie mógł się nie odwrócić. Jego oczom ukazało się blade ciało dziewczyny, dwie kształtne piersi osłonięte czarnym biustonoszem. Z każdym oddechem jej żebra unosiły się, odznaczając się pod skórą. Wiedział, że jest szczupła, ale pod warstwą ciuchów nie wyglądała na aż tak drobną. Była zbyt zajęta unoszeniem jego zranionej nogi, żeby zorientować się, że ją obserwuje. Zatknęła za ucho nieznośny płonący kosmyk. Zawiesił spojrzenie na subtelnym kolczyku, sterczącym z jej nosa. Wydłużone maskarą czarne rzęsy, rzucały na policzki długie cienie. Grube kreski, zdobiące jej powieki podkreślały intensywną zieleń tęczówek. Ugiął nogę w kolanie, a mocująca się z nią Noelle drgnęła zaskoczona, jednak nie przerwała czynności, którą wykonywała. Czuła na sobie przeszywające spojrzenie Nialla, ale starała się to ignorować. Drżącymi rękoma przeciągnęła połowę swojej bluzki pod jego nogą, zaciskając materiał najmocniej jak umiała i zawiązując go na supeł. Drugą część czarnej tkaniny zmięła w kulkę i zmoczyła pod kranem, jedyną pozostałością po wyłamanej umywalce. Wykręciła bluzkę i przyłożyła ją do rozpalonej skóry niebieskookiego. Syknął cicho, odruchowo zaciskając dłoń na rękojeści noża, rzuconego nieopodal. Noelle zastygła, wlepiając wzrok w ostre narzędzie. Zdał sobie sprawę, że ją wystraszył. Poluzował uścisk, odpychając sztylet na bok. Potoczył się po twardej posadzce, uderzając z głuchym trzaskiem o plastikową toaletę.
Nic Ci nie zrobię. - cichy głos, wypływający spomiędzy jego warg był bardziej zachrypnięty niż podejrzewał, że będzie.
Wcale się nie bałam. - odparła, z powrotem pochylając się nad raną.
W uszach dźwięczał jej głos Horana, niczym melodia, której była tak bardzo spragniona. Nie bez powodu od początku semestru nie odstępowała go na krok. Nigdy nie chciała przegapić momentu, w którym się odezwie. Robił to niezwykle rzadko. Na zajęciach odpowiadał tylko i wyłącznie wtedy, kiedy został o coś zapytany, a w towarzystwie był raczej typem słuchacza. Za to ona prawie nigdy nie milkła. Uwielbiała być w centrum uwagi, a mówienie wychodziło jej naprawdę nieźle. Kiedy otwierała usta, żeby wyrazić swoje zdanie w mgnieniu oka otaczała ją grupka chłopaków, gotowych posłuchać, co ma do powiedzenia. Niall lubił te chwile, bo wtedy miał spokój na jakiś czas. Zazwyczaj zaszywał się w swoim pokoju albo spacerował po poddaszu akademika, dopóki nie pojawiła się, żeby wyciągnąć go na imprezę razem z resztą pierwszoroczniaków. Dziewczyna odsunęła się nieznacznie, przyglądając się niezbyt szerokiej szramie, odznaczającej się czerwienią na jasnej skórze chłopaka. Po raz pierwszy spojrzała na jego twarz. Mleczno – brązowe włosy, jak zawsze pozostawione w nieładzie, sterczały na wszystkie strony. Na jego lekko zaróżowionych policzkach zauważyła zaschnięte smugi łez. Tęczówki koloru bezchmurnego nieba ślizgały się po jej nagich ramionach, obojczykach i dekolcie. Postanowiła udać, że tego nie widzi. Niall zaczął powoli opuszczać wysoko podciągniętą nogawkę szarych dresów. Czerwonowłosa podniosła się i wyciągnęła do niego rękę. Popatrzył na nią przez chwilę, po czym odwrócił wzrok i odepchnął się od podłogi, wstając samodzielnie. Opierając ciężar ciała na zdrowej nodze, chwycił za dolną część białej koszulki, którą miał na sobie. Noelle wyciągnęła dłoń i przytknęła ją do jego przedramienia, sprawiając że zachwiał się lekko, zaskoczony jej dotykiem.
Co robisz? - zapytała, odsuwając dłoń i chowając ją za siebie.
Ratuję Twoją reputację indywidualistki poza zasięgiem pożądliwych spojrzeń – mruknął pod nosem i ściągnął koszulkę przez głowę, podając ją dziewczynie.
Wydawało mu się, że zauważył na jej policzku delikatny rumieniec, ale możliwe, że to tylko kilka kosmyków czerwonych włosów zaigrało na jej twarzy.

Niall zerknął nerwowo na zegarek, idąc szybkim krokiem wzdłuż jasnego korytarza. Jeżeli dobrze pamiętał Studio 1 znajdowało się na samym końcu dolnej części uczelni. Nie mylił się – na czarnych, eleganckich drzwiach złotymi literami wypisana była nazwa pracowni, a pod nią nazwisko profesora prowadzącego. Ian Harvey. Podobno jego zajęcia były tak oblegane, że cały rok został podzielony na dziesięcioosobowe grupy. Dziewiętnastolatek był niemal pewien, że wykładowca jest zabójczo przystojnym mężczyzną, a większość jego grupy będzie złożona z dziewcząt. Pociągnął za klamkę i... jakże się pomylił. Poczuł na sobie spojrzenia ośmiu par męskich oczu. Na środku sali stała czerwonowłosa dziewczyna z aparatem w ręku. Zastygła w bezruchu z palcem uniesionym nad przyciskiem migawki, zerkając w kierunku chłopaka o jasnobrązowych włosach. Harvey, który okazał się niezbyt urodziwym, posiwiałym facetem lekko po pięćdziesiątce, dał jej znak ręką, żeby dołączyła do reszty klasy, ustawionej pod ścianą. Drobna dziewczyna posłusznie się oddaliła, nie spuszczając wzroku z nowo przybyłego studenta. Szatyn zauważył, że ma na stopach jedynie różowe skarpetki w serduszka, niezbyt dopasowane do jej dość ciężkiego stylu. 
Pan się jakoś nazywa? - profesor zawiesił na nim swoje niebieskie tęczówki, tak wyblakłe, że zdawały się być przezroczyste. Chłopak zamknął za sobą drzwi i uniósł głowę, nie śpiesząc się zbytnio z odpowiedzią.
Horan. Niall Horan. - przez grupę studentów przetoczył się donośny szept. Belfer puścił to mimo uszu, nie obdarzając ich nawet spojrzeniem. 
Dobrze, panie Horan, skoro ma pan czelność spóźniać się na zajęcia z Portretu jestem absolutnie pewien, że potrafi pan wykonać zdjęcie na ocenę co najmniej bardzo dobrą. 
Skinął głową na stanowisko, które wcześniej zajmowała niska dziewczyna. Dopiero teraz Niall zauważył niepozorną modelkę, siedzącą na wysokim stołku przed obiektywem. Włosy miała tak jasne, że niemal białe. Usta i białe rzęsy praktycznie zlewały się z jej mleczną cerą. Przywiodła mu na myśl starą, kryształową wazę, którą matka polerowała przynajmniej raz na miesiąc, chociaż nikt oprócz niej nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Ruszył w kierunku aparatu, potykając się o czarnego glana ustawionego zaraz przy drzwiach. To by wyjaśniało dlaczego jedyna dziewczyna w klasie paraduje w skarpetkach. Harvey musiał być prawdziwym zrzędą. Nie mógł trafić lepiej. Nie dość, że spóźnił się na pierwsze zajęcia w życiu to jeszcze musiał od razu wpaść w ramiona uczelnianego „kosy”. Zatrzymał się przed sprzętem i rzucił okiem na oświetlenie. Zerknął w obiektyw i odsunął się od niego, wpijając wzrok w dziewczynę, siedzącą na stołku. Wpatrywała się w jakiś punkt ponad jego ramieniem z nieobecnym wyrazem twarzy.  
Czy mógłbym prosić o zmianę modelki? - wycedził przez zęby, zerkając jeszcze raz na ekran lustrzanki. 
Zmianę modelki? - Harvey uniósł brwi, a na jego ustach zaigrał kpiący uśmieszek. - Wybacz chłopcze, ale Miriam musi Cię zadowolić. Pracowała z fotografami o wiele wyższej rangi niż ty i uwierz mi, dostaje zbyt małe pieniądze za siedzenie tutaj, żeby jeszcze znosić Twoje humorki. 
Bez obrazy, panie profesorze – spojrzał mężczyźnie prosto w oczy, zauważając, że ten wydaje się być wyraźnie poirytowany jego zachowaniem – Miriam – tu znacząco zerknął na modelkę, której kąciki ust uniosły się nieznacznie ku górze – ale nie jestem w stanie zrobić dobrego zdjęcia modelce, która posiada doskonałe zdolności kamuflażu. 
Klasa parsknęła śmiechem, a Harvey poczerwieniał na twarzy i już otworzył usta, żeby odpowiedzieć na zaczepkę Horana, kiedy dłoń dziewczyny o płonących włosach wystrzeliła ku górze. 
Panie Harvey, ja mogłabym spróbować!
Niall Horan przyjrzał się jej dokładniej. Była naprawdę niska, sięgała mu zaledwie do ramienia, ale miała w sobie coś, co sprawiało, że nie sposób było jej przeoczyć. Mocny makijaż oczu idealnie współgrał z ciemną zielenią jej tęczówek, a usta pomalowane czerwoną szminką kontrastowały z dość jasną karnacją dziewczyny. 
Panna...? - Harvey zaszczycił ją sceptycznym spojrzeniem  
Michelson, panie profesorze. 
Mężczyzna zapytał Miriam czy nie miałaby ochoty wyjść dzisiaj wcześniej, na co ta bez słowa wstała i wyszeptała coś bezgłośnie w kierunku Nialla. Udało mu się odczytać z ruchu jej warg krótkie „dzięki”. Po chwili jej miejsce zajęła Michelson, poprawiając kołnierzyk zwiewnej, czarnej koszuli bez rękawów. Położyła dłonie na udach odzianych w obcisłe spodnie koloru khaki i uśmiechnęła się  w kierunku obiektywu. Niall pokręcił głową, podchodząc do niej. Odgarnął jej włosy na jedno ramię i chwycił ją za podbródek, delikatnie odwracając jej głowę w lewą stronę. 
Cześć, jestem Noelle. - uśmiechnęła się, a zebrani pod ścianą chłopcy zarechotali. 
Nie uśmiechaj się. 
Dziewczyna spoważniała, opuszczając kąciki ust. Chwyciła dłonią łokieć drugiej ręki, a jej policzek zarumienił się lekko, jakby słowa szatyna nieco ją dotknęły. Chłopak nacisnął spust migawki kilkanaście razy, po czym spojrzał na belfra z usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy. 
Gotowe.

Ściana naprzeciwko łóżka, w całości oblepiona fotografiami, zaczyna wirować. Postacie ze zdjęć ożywają, uśmiechają się i machają do chłopaka o mleczno brązowych włosach. Zacisnął dłonie na narzucie w barwach Irlandii, powstrzymując się od zerwania ich ze ściany. Zamyka oczy, skupiając się na oddychaniu. Wdech, pierś unosi się do góry, wydech, opada na dół. Wdech, pierś wspina się jak najwyżej, wydech, znowu zapada się do środka. Brzęcząca w uszach cisza zamienia się w znajome głosy.
Niall, co ty robisz? Oszalałeś?
Perlisty śmiech rozlega się w jego głowie. Zaraz, a co jeśli to nie złudzenie? Otwiera oczy, ale w niewielkim pokoju wciąż nikogo nie ma, nie licząc wirujących dookoła postaci. Dziewczyna o długich, prawie czarnych włosach, ubrana w kostium kąpielowy, wyciąga ręce przed siebie, cofając się do tyłu z rozbawionym wyrazem twarzy. Tuż przed nią stoi blondyn, ociekający wodą, rozkładający ramiona w geście zachęcającym do uścisku. Obraz odlatuje do tyłu, kręcąc się wokół własnej osi, dopóki chłopak i dziewczyna nie staną się zupełnie rozmazani. Kolejne zdjęcie przedstawia pięciu chłopców, uśmiechających się nerwowo i nieśmiało spoglądających w obiektyw. Stojący za nimi mężczyzna stara się objąć ich wszystkich ramionami. Obraz zaczyna wirować i znika. Nagle staje przed nim dziewczyna, bardzo podobna do tej z pierwszej fotografii, ale to na pewno nie ta sama osoba. Jest wyższa, ma dłuższe włosy, a ciemnobrązowe tęczówki iskrzą zupełnie innym blaskiem niż te szaroniebieskie, należące do Naomi. Uśmiechnęła się, odgarniając za ucho pasmo włosów, mrugnęła kilka razy, muskając długimi rzęsami dolne powieki i rozpłynęła się w powietrzu, wirując. Obraz chłopaka z pierwszego zdjęcia uderza w niego z impetem. Włosy blondyna ułożyły się tak, jakby dopiero co przeczesał je palcami. Stoi z rękoma opuszczonymi wzdłuż tułowia, uśmiechając się najszerzej jak potrafi. Bielutkie zęby oplata stalowy aparat ortodontyczny z gumkami koloru łagodnej mięty. Jasne rzęsy co jakiś czas opuszczają się wraz z powiekami zasłaniając tęczówki koloru nieba. W pewnym momencie chłopak przestaje się uśmiechać, a jego sylwetka staje się bardziej wyraźna. Splata ramiona na piersi i przygląda się szatynowi leżącemu na łóżku, nie kryjąc rozczarowania.
Nie. - wybełkotał głośniej niż zamierzał, opierając się na łokciach i przesuwając się ku ścianie, jak najdalej od lekko zarumienionej postaci blondyna. - Odejdź. Nie chcę Cię tutaj.
Bladoróżowe wargi mary uniosły się w krzywym uśmiechu, błękit tęczówek zajarzył się rozbawieniem.
Chcesz. Tylko dzięki swojemu pragnieniu pielęgnowania wspomnień możesz mnie oglądać, Niall.
Wzdrygnął się na dźwięk swojego własnego głosu wypływającego z taką swobodą spomiędzy warg chłopaka stojącego w tym samym miejscu, w którym się pojawił, podczas gdy on sam opierał się plecami o ścianę, stojąc na łóżku i żałując, że nie może przenikać przez obiekty materialne. Pulsujący ból w nodze zaczął dawać się we znaki, prowizoryczna opaska uciskowa wpijała się boleśnie w skórę, tamując upływ krwi, lecz jednocześnie hamując jej dopływ do dolnej partii kończyny. Postać pokręciła głową i odwróciła się na pięcie, stając twarzą w twarz z milionami chwil, uchwyconych na grubym papierze fotograficznym, skrzętnie kolekcjonowanych przez przeszło cztery lata. Prychnęła zrywając ze ściany jedno ze zdjęć i rzucając je na podłogę. Fotografia balansowała przez chwilę na krawędziach, by wreszcie wylądować obrazem do dołu. Poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Zwiotczałe ze strachu ramiona przeszywał chłód, bijący od bladoniebieskiej ściany. Blondyn wyciągnął rękę i przejechał dłonią po jednym ze zdjęć większego formatu, przedstawiającym jego samego, obejmującego ramieniem tą dziewczynę, przypominającą Naomi. Głowa brunetki opadała na jego ramię, spoglądała w obiektyw spod wachlarza ciemnych rzęs.
Nawet w myślach nie wspominasz jej imienia. Nie była dla Ciebie nikim ważnym. Po co to trzymasz?
Nie odwrócił się. Wciąż wodził opuszkiem palca po włosach, ustach, oczach, ramionach dziewczyny ze zdjęcia. Niall zesztywniał, czując ciepło spowijające jego uszy. Szumnie napływająca do jego twarzy krew pozostawiała po sobie rumiane ślady na skórze.
Nie masz pojęcia, co czułem!
Powietrze, które łykał teraz łapczywiej niż do tej pory, zdawało się być gęstsze i cięższe. Pierś unosi się coraz wolniej, przygnieciona ciężarem zagrzebanych emocji, które razem ze złością wypływają z najgłębszych zakamarków serca. Izba wypełnia się dźwięcznym śmiechem, wypływającym z gardła stojącego przed nim chłopaka. Perliste dźwięki unoszą się w pomieszczeniu jeszcze przez jakiś czas, pobrzmiewając momentami jak echo, mimo tego, że to fizycznie niemożliwe. Postać odwraca się niespodziewanie, wbijając w niego niebieskie spojrzenie.
Jestem Tobą! Znam Cię doskonale. Dobrze wiesz, dlaczego zdecydowałeś się być z Amy. I wcale nie kierowałeś się miłością, ty durniu. Miałeś taką okazję, ale wszystko spieprzyłeś, jak zawsze. 
Wargi szatyna zadrżały uderzone mocą słów wypowiedzianych przez chłopaka, którego twarz nagle stała się jego lustrzanym odbiciem. Blond włosy opadły i urosły kilka centymetrów, tracąc swój jasny kolor na rzecz czekoladowego brązu. Kąciki ust uniosły się w uśmiechu, a różowe wargi odsłoniły idealnie proste zęby pozbawione blaszanych drutów. Postać wydłużyła się nieznacznie, pod oczami pojawiły się sinawe cienie, a z twarzy zniknęła radość i rozbawienie, które jeszcze przed chwilą drzemało w kącikach oczu. Horan osunął się po ścianie do pozycji w kucki i objął kolana ramionami, z całej siły przyciskając je do piersi, nie zważając nawet na ból promieniujący coraz intensywniej ze świeżej rany. Zacisnął powieki, zachłystując się powietrzem. Znowu zapomniał jak się oddycha.
Zniknij. Zniknij. Zniknij.
Powtarzał jak mantrę, kiwając się w przód i w tył, próbując wypędzić ze swojej głowy obrazy zbyt realne, żeby można byłoby nazwać je jedynie obrazami przeszłości. Ludzie, zamknięci w jego umyśle byli widmami. Uderzali pięściami w jego czułe punkty, rozdrapując rany w najbardziej bolesnych wspomnieniach i niszcząc te najpiękniejsze, o których usilnie starał się pamiętać. Przyjaciel zawsze powtarzał mu, że w życiu nie powinno żałować się żadnej decyzji. Demony, uwięzione w jego umyśle robiły wszystko, żeby tylko wykrzyczał prosto w lustro, że gdyby mógł cofnąć czas, cztery lata temu nie przekroczyłby nawet o krok granicy swojej ojczyzny. Walczył z nimi, ale miał coraz mniej siły, coraz mniej chęci, coraz bardziej kusiła go kraina zapomnienia...

Drzwi pokoju otworzyły się bezgłośnie. Ogarnęła wzrokiem niewielkie pomieszczenie, zauważając kilka istotnych szczegółów, których w ogóle się tu nie spodziewała. Sypialnia Horana była kopalnią starych, bezużytecznych gratów. Ściana po lewej stronie była całkowicie oblepiona fotografiami, przedstawiającymi najróżniejsze twarze z przylepionymi bananami. Ciekawe czy mięśnie ich nie bolały, od tak szerokich uśmiechów, pomyślała, ale kąciki jej ust mimowolnie drgnęły, kiedy ujrzała szczęście, czające się w błękitnych tęczówkach Nialla ze zdjęć. Przesunęła się w głąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Na większości zdjęć włosy dziewiętnastolatka były o wiele jaśniejsze, wpadające w blond. Właściwie wszędzie pojawiały się twarze, które skądś kojarzyła, jakby gdzieś je już widziała. Okno, umiejscowione naprzeciwko drzwi było zasłonięte. Nie wyglądało na to, żeby chłopak ostatnimi czasy wpuścił tu trochę światła. Na komodzie, stojącej zaraz pod oknem i parapecie stały dziesiątki statuetek i oprawionych w ramki dyplomów. Każda z nich spowita była grubą warstwą kurzu, wystawione do prezentacji, a jednak zapomniane. Łóżko, okryte narzutą w barwach Irlandii zapadało się pod ciężarem szatyna. Jasne rzęsy muskały jego dolne powieki, pierś unosiła się miarowo. Pogrążony w błogim śnie wydawał się inni niż na co dzień. Jakby za chwilę miał się roześmiać, skinąć na nią głową i poklepać miejsce obok siebie. Położyła bandaże przyniesione z recepcji na skraju łóżka i już miała na nim przysiąść, kiedy o mało co nie poślizgnęła się na fotografii rzuconej na ziemi, obróconej obrazem do podłogi obitej panelami z jasnego drewna. Schyliła się po nią, odwracając tak, by mogła zobaczyć, co przedstawia. Z kawałka papieru spoglądał na nią czarnowłosy chłopak o śniadej karnacji. Trzymał w dłoniach biały talerz z porcją pieczonych bananów polanych czekoladą. Uśmiechał się błogo, zaciągając się zapachem, który nagle zawirował wokół niej. Podniosła wzrok znad zdjęcia, czując jak ślinka nabiega jej do ust. Uderzyło ją to samo, lodowate, błękitne spojrzenie, które tamtego dnia zabroniło jej się uśmiechać.

Myślę, że to już czas.
Czas na co? 
Żeby ruszyć na przód. Zapomnieć o bólu. 
Nigdy nie zapomnę o bólu. Gdyby nie on, byłbym teraz kimś zupełnie innym. 

***

To zupełnie normalne, że kiedy woda leniwie otacza Twoje bezwładne ciało, kiedy wnika we wszystkie komórki schronienia dla Twojej duszy, kiedy wypełnia sobą tkaniny, które jak kokon otulają resztki Ciebie, to zupełnie normalne, że się bronisz. Nie ma nic dziwnego w tym, że uderzasz kończynami o lodowatą ciecz, próbując wydostać się z jej śmiercionośnego uścisku. Nie musisz też czuć się winnym, że w takim momencie myślisz tylko i wyłącznie o sobie i o tym, że się kończysz. To normalne. Jesteś człowiekiem, masz egoizm w naturze. Umierasz, zamiast powietrza łykasz wodę, eliksir, który miał zapewniać Ci życie, a teraz je z Ciebie wysysa. Zostałeś zdradzony, nie przejmuj się innymi, to Twoja chwila. Ale jeśli w miarę zwiększającego się poziomu wody w płucach, przed Twoimi opadającymi powiekami prześlizgują się ich uśmiechy, kolory ich tęczówek, a w uszach dudni Ci echem ich śmiech i kiedy nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym niż co teraz się z nimi stanie, jak odejdziesz, to znaczy, że jesteś Człowiekiem. Nigdy nie wyobrażałeś sobie chwili swojej śmierci, prawda? Ale gdybyś to robił, pewnie odczuwałbyś strach. Przed tymi, którzy zginęli z Twojej ręki, przed tymi, których brutalnie wykorzystałeś do swoich celów. Jak się czujesz teraz, kiedy ten strach jest znacznie gorszy? Czy teraz rozumiesz, czego naprawdę się boisz? Nie chodzi o to, co się stanie z Tobą, sprawiedliwość musi zostać wymierzona. Boisz się o NICH. Bo do tej pory, udawało Ci się odciągać od nich wszelkie zło. Nawet jeśli nie zdawali sobie z tego sprawy, byłeś jedyną osobą, która mogła uchronić ich przed okropieństwami życia. A teraz? Co teraz, kiedy ich Stróża zabraknie? Stróża, który brał na siebie wszystkie winy i kary, który zmienił się, założył kamienną maskę i wyrwał sobie serce z piersi, żeby tylko zapewnić im bezpieczeństwo. Nie możesz ich tak zostawić, ale nie masz siły się bronić. Powieki są zbyt ciężkie, żeby pozostały otwarte, a dookoła robi się coraz ciemniej. Jesteś już głęboko, promienie słońca tu nie docierają, a Twoje bezsilne ciało opada głębiej i głębiej. Kiedy uderzysz o dno? To trwa już tak długo. Nawet nie czujesz zimna, nawet nie czujesz, że się dusisz. Tylko bezdech. Ale nie musisz się martwić, przecież jesteś Człowiekiem. Tacy jak ty nie umierają. Są potrzebni, aby ludzie mogli żyć. Zasługujesz na drugą szansę.


12 komentarzy:

  1. Moment.. Muszę głęboko odetchnąć. Wypuścić z zębów wewnętrzny fragment wargi, który z przejęcia jakoś wcisnął się między nie, kończąc zakrwawiony. Jeśli przygryzam wargę to znaczy, że coś bardzo mnie dotknęło, przejęłam się tym.
    Połykałam każde słowo, jak Ty to zrobiłaś, że je tak wspaniale zaczarowałaś? Czułam ten dreszczyk, gdy nie wiedziałam co za chwilę się stanie, co umieściłaś w dalszej części pierwszego rozdziału. Myśl o krwi, bólu, ranach - nigdy mną to nie ruszało, aż do momentu gdy w akompaniamencie muzyki, którą zaproponowałaś, wczytałam się całą głową i sercem w scenę samookaleczenia. Moja twarz wtedy automatycznie wykrzywiła się w grymasie bólu i to bynajmniej nie tego, którym obarczam do tej pory swoją wargę.
    Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać doskonałością Twoich słów. Od początku czuję w nich nutę tajemnicy, która prowadzi mnie aż do ostatniej kropki.
    Bardzo mnie to cieszy, że TLM podnosi Cię na duchu. W takim razie mam kolejny pretekst, żeby dalej publikować - nie dać upaść tak wspaniałej pisarce, jak Ty.
    Pisz dalej w tak cudowny sposób, a zdobędziesz jeszcze większe grono fanów. Ze mną na czele, od zawsze na zawsze.
    Buziaki, Mania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałaś rację, mówiąc na początku, że to opowiadanie będzie inne niż wszystkie. Takie właśnie jest. Po prologu spodziewałam się czegoś zupełnie innego, czegoś co na pewno spodobałoby mi się mniej niż to, co przeczytałam chwilę temu. W tych słowach był ból, cały rozdział, wszystkie wyrazy miały w sobie coś bolesnego. Dodatkowo klimat tworzony przez zaproponowaną przez Ciebie muzykę, pozwalał wczuć się w to jeszcze bardziej.
    Nie wiem, czy póki co wszystko rozumiem i pojmuję tak, jak powinnam. To opowiadanie jest owiane tajemnicą, którą bardzo chcę odkryć i poznać. Polubiłam Noelle, chociaż tak mało jeszcze o niej wiem.
    Zazdroszczę Ci takiego daru, niewiele osób posiada taką umiejętność. Każde słowo jest tu odpowiednikiem jakiegoś uczucia, jakiejś emocji. Opisy idealne i tak bardzo szczegółowe malują obraz w mojej głowie, a ja mam wrażenie, jakby działo się to na moich oczach, jakbym była tego świadkiem. Uwielbiam słuchać i czytać ludzi, którzy pięknie formułują zdania, wypowiedzi, bo sama tego nie potrafię.
    Pisz tak dalej. Jesteś niesamowita i zawsze o tym pamiętaj. Jeśli kiedykolwiek pomyślisz inaczej, przeczytaj urywek własnej twórczości i przekonasz się, jak bardzo się mylisz. Jesteś genialna, pamiętaj.
    @usmilerightnow

    OdpowiedzUsuń
  3. O My God ja nie mogę przestać ryczeć!! Osiągnęłaś coś co ja zawsze chcę osiągnąć!! Doprowadzasz ludzi do łez! Mało osób tak umie! Amazing.. Czekam na nn !!
    @katamao15

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, to jest świetne *o* Kocham to opowiadanie, jest pełne emocji, uczuć, nawet nie umiem tego tak wyrazić, jesteś świetną pisarką! Zyczę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Przeprasza też, że tak późno dodałam ten komentarz, przeczytałam go już wcześniej, ale za pierwszym razem nie skomentowałam (siostra mnie wygniła z kompa xd), a potem jakoś tak wyleciało z głowy. Oczywiście wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu, którego strasznie Ci zazdroszczę. ;))
    Czekam na next, życzę weny, kochana! xox
    @Julia_S_1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam, czytam i czytam i skończyłam, i nie wiem co napisać. Karol masz ogromny dar i mam nadzieję, że napiszesz kiedyś swoją książkę, a ja będę się wzruszać co rozdział. Mogę jedynie napisać, że czekam na następną porcję wzruszeń, bo nie jestem w stanie wymyślić nic kreatywnego, bo to mnie po prostu rozłożyło na łopatki i przykuło do podłogi.
    Życzę Ci dużo czytelników i dużo weny.
    Kocham Cię. M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wow, wow. To jest takie...nawet nie wiem jak to opisać. Dziwne odczucia towarzyszyły mi czytając ten rozdział. Tajemniczość i troszkę grozy. Poza tym, pokazujesz tu elementy takie jakie uwielbiam. Masz WIEEEELGACHNEGO plusa ode mnie za to! :)
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział,
    @Emilakobus

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam, po tak długim czasie przeczytałam. W końcu. Powiem Ci, szczerze, że to jak piszesz, wydaje mi się być momentami zbyt mądre na mój stary, głupi rozum. Jednocześnie jest to piękne. Niall Horan, taki Niall Horan... Nawet nie potrafię dokładnie określić o co mi chodzi. Ale jego postać chwyta za serce. Pięknie przedstawiłaś pomieszczenia, bo niestety nie każdy potrafi opisać w taki sposób miejsce, by zobaczyć je.
    Jestem naprawdę dumna z Ciebie, z tego jak cudownie piszesz.
    Oby tak dalej!
    I proszę, informuj mnie w ciągu dalszym o postępach na blogu, najlepiej na drugim koncie twitterowym.
    @92margogreen

    Trzymam kciuki za nadmiar weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały czas zastanawiam się dlaczego jest tak mało komentarzy i doszłam do wniosku, że to opowiadanie może być zbyt "ciężkie" dla innych..
    Ono jest wspaniałe, zaczarowałaś każde słowo, zaczarowałaś mnie. Teraz pragnę więcej i więcej.
    Na blog natknęłam się u Mięty, postanowiłam go odwiedzić i ani trochę nie żałuję. No może tylko tego że jest jeden rozdział..
    Chciałabym się dowiedzieć kiedy będzie, lub czy w ogóle będzie kolejny rozdział. Nie ma cię na twitterze więc pytam tutaj.
    @Im_A_Fruit

    OdpowiedzUsuń
  9. Margo poleciła mi Twój blog, ale przyznaję się bez bicia, że jeszcze nie przeczytałam. Tak czy siak, nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na:
    http://shelter-of-beast.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html

    To NIE jest spam jakby co XD

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję Cię do Liebster Award :)
    na http://two-sided-mirror.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś najmniej lubianą przeze mnie autorką NA ŚWIECIE - i tak, wliczam w to wszystkie słodkie, analfabetyczne, dysfunkcyjne teksty, które po pijaku czytałam dla zabawy. Jak możesz mi to robić? Przeczytałam Insider'a jednym haustem zakochując się w tej historii, w tym jak piszesz i co, w tych postaciach, w cieple jakie z nich płynęło. Próbowałam się uspokoić po "zakończeniu" mamrocząc do siebie nerwowo, że na pewno piszesz coś jeszcze. I znalazłam. Kolejne opowiadanie zostawione w 2013. Chcesz mnie zabić, prawda? Cóż. Tego już na pewno nie przeczytam. Nie pozwolę żeby jakaś obca osoba łamała mi serce. Thank you, but no thank you.
    ...
    A teraz idę czytać i mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna. ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaciekawiłaś mnie tym opowiadaniem :) przeczytam je nie jeden raza dwa dla pewności że jest tak dobre ;)

    OdpowiedzUsuń